PISANIE...

Pisanie zawsze siedziało mi gdzieś
pod skórą.  Czasami płycej, a czasami głębiej, jednak niemal cały czas towarzyszyło mi przez minione lata. Obecność, przyzywającego mnie do siebie co jakiś czas powołania spowodowała popełnienie wielu wierszy, których wartość artystyczną należy mierzyć raczej w kategoriach emocjonalnych wynurzeń nastolatki.  
Swego czasu wydobyłam z siebie kilka opowiadań nawiązujących do własnych przeżyć z podróży, których odbyłam dość sporo, szczególnie koleją. 
Po ukończeniu studiów, które nauczyły mnie odrobinę więcej o literaturze,
nie tylko polskiej, wpadłam (już nie pierwszy raz) na napisanie książki. Zaczęłam pisać. Skończyłam po zapełnieniu mniej, więcej dwóch stron. Słomiany zapał? Być może... 
Idea leży i nabiera mocy. 

Około pół roku temu przyszedł mi do głowy kolejny pomysł, który wydał mi się genialny.
Po napisaniu około dwóch rozdziałów, a także po przeczytaniu przez mojego męża fragmentów moich wypocin, straciłam zapał, a może pomysł sam w sobie mnie nie porwał. Choć wydawało mi się, że historia jest ciekawa, choć dokładnie wiedziałam jak zakończyć książkę, która na początku miała mieć trzy tomy, to nie potrafiłam ponownie zabrać się za pisanie.
Moje literackie zboczenie przywiodło mnie do świata blogerów i osób kochających literaturę
oraz książki same w sobie.

Na wiosnę doznałam dziwnego olśnienia, spadło na mnie jak grom z jasnego nieba i w dość krótkim czasie przerodziło się w liczącą ponad 200 stron książkę. Zastanawiam się, czy mogę mówić
tak o czymś, co jeszcze nie zostało wydane... Aktualnie jestem na etapie poprawiania tego,
co spontanicznie przelałam na przysłowiowy papier, towarzyszą mi przy tym obawy,
które codziennie czyhają na mnie i moje marzenia. Praca pisarza (jeżeli mogę w ogóle tak o sobie mówić) jawiła mi się jako miło spędzony czas w domu, z herbatką pod ręką, bez kierowników, szefów i tym podobnych. Jest to jednak ciężka orka na ugorze (szczególnie dla dyslektyka,
którym mam szczęście być), na którą, jeżeli się jeszcze pracuje, ma się niewiele czasu,
a własne oczekiwania oraz perfekcjonizm potrafią być najbardziej wymagającym  i okrutnym zwierzchnikiem ze wszystkich.

Aktualnie borykam się z myślami co stanie się jeśli... nikt jej nie wyda. Na pewno będę żyć dalej. Czy się poddam? Czas pokaże...

Mam pomysł na kolejne części wymyślonej przeze mnie historii, pytanie brzmi czy pisać dalej? 
Czy warto gonić za ulotnymi marzeniami...?

Komentarze

  1. Pisać kochana i rozwijać pasję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Straciłaś zapał bo mi się podobało? Chcesz mnie zrobić? Kocham Cię i jestem dobrej myśli:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

CZAROWNICA - Camilla Lackberg

SYLFIDA- Agata Julia Prosińska

SZEPTUCHA - Katarzyna Berenika Miszczuk