50 odcieni Szarego pana...

    Jakieś dwa lata temu koleżanka poleciła mi pewną książkę, dziwiąc się ogromnie, że w ogóle o niej nie słyszałam, a przecież tyle o niej trąbią w mediach. Opisała ją krótko: "To książka o miłości".          No i stało się, przeczytałam całą trylogię "Pięćdziesiąt twarzy Grey'a"
Z początku podchodziłam do niej     z dużym sceptycyzmem; otworzyłam np. na chybił trafił pierwszą z jej część i o zgrozo trafiłam akurat na szczegóły kontraktu pomiędzy Panem a Uległą. "Co to u licha jest?" pomyślałam, ale zawzięłam się, przeczytałam i muszę przyznać, że wciągnęła mnie studium odcieni Szarego pana.

Cała powieść jest bardzo dobrze napisana, skonstruowana i co od razu rzuciło mi się w oczy to, to że jest gotowym filmowym scenariuszem, a pomijając pikantne szczegóły oraz całą erotyczną otoczkę, całkiem przyjemnym romansem                          z elementami dreszczyku i niepewności.
W euforii lektury nie omieszkałam oczywiście zaopatrzyć się w kolejną część tej nietuzinkowej historii - " Grey", czyli wszystko nadal w pierwszej osobie tym razem zrelacjonowane oczami Christiana Grey'a.

Nadszedł w końcu ten piękny dzień, w którym to sięgnęłam po kontynuację historii Anastazji i Christiana. W miarę czytania, strona po stronie zaczęłam odczuwać zmęczenie materiału i nudę. Czytałam bowiem tą samą historię od nowa, bez większych niespodzianek, bez zwrotów akcji, przewidując to, co zaraz się wydarzy; na dobrą sprawę to wszystko już było, tylko, że z innej perspektywy.
Trochę z żalem, trochę z ulgą przerwałam lekturę, stwierdzając, że na razie mam chyba przesyt myśli pana Grey'a , odkładając przeczytanie jej w czasie                           i przestrzeni. Zaczęłam zastanawiać się natomiast nad tym, czy byłabym w stanie kiedykolwiek przeczytać całą trylogię po raz kolejny i doszłam do wniosku,              że najprawdopodobniej znudziłaby mnie ta książka.

Nie ujmując niczego całej powieści, ani samej autorce, która jest naprawdę dobra    i interesująca, dla mnie to chyba książką z tych "na jeden raz". Lecz gdy pewnego dnia dopadnie mnie skleroza będę musiała, lub chciała, ją sobie przypomnieć, będę zmuszona przez nią przebrnąć; chyba, że zapomnę również cały alfabet ;)

Jeżeli jeszcze ktoś z Was nie czytał "Pięćdziesięciu twarzy Grey'a", ani jej kontynuacji, to polecam ją szczerze, no bo nie taki diabeł straszny...;) Natomiast jeśli ktoś miałby ochotę przeczytać tylko część, opisującą wydarzenia oczami Christiana, to sądzę, że nie będzie to wcale głupi pomysł, ponieważ  "Gey" może funkcjonować jako zupełnie odrębna powieść.

W Polsce w "Pięćdziesiąt twarzy Gray'a" zaopatruje nas wydawnictwo Sonia Draga.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CZAROWNICA - Camilla Lackberg

SYLFIDA- Agata Julia Prosińska

SZEPTUCHA - Katarzyna Berenika Miszczuk